Spółdzielnia inwalidów w Dynowie błaga o pomoc

SpółdzielniaSytuacja, jakich zapewne wiele w naszym kraju. Nieracjonalne przepisy doprowadzają firmę zatrudniającą znaczną liczbę niepełnosprawnych do upadłości i likwidacji miejsc pracy niepełnosprawnych.

Dynów, niewielka miejscowość na Podkarpaciu. Działająca od 64 lat spółdzielnia inwalidów, zakład pracy chronionej zatrudniający ponad 150 osób z niepełnosprawnością wpada w finansowe tarapaty. Nie z własnej winy. Kontrahenci nie zapłacili za wykonaną produkcję, po czym ogłosili upadłość. Zarząd spółdzielni stanął wobec dramatycznej alternatywy: zapłacić wynagrodzenia pracownikom, opłacić media i inne niezbędne dla funkcjonowania spółdzielni wydatki czy terminowo zapłacić ZUS. Prezes spółdzielni wybrała to pierwsze rozwiązanie, mając wszakże świadomość, że zgodnie z ustawą o rehabilitacji zawodowej, brak zapłaty ZUS naraża ją na konieczność zwrotu otrzymanego z PFRON dofinansowania kosztów płacy niepełnosprawnych członków i pracowników spółdzielni. Zarząd starał się ratować sytuację i podpisał z ZUS-em ugodę w sprawie rozłożenia na raty należnych składek. Z ugody z ZUS-em wywiązuje się terminowo. Niestety, jak to mówią, nieszczęścia chodzą parami. W spółdzielni pojawiła się (niektórzy twierdzą, że na skutek donosu) kontrola z urzędu skarbowego.

Wyniki kontroli nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Poza jedną. Nieterminowe wpłaty na ZUS. Fakt ten pozbawiał spółdzielnię prawa do występowania do PFRON o dofinansowanie wynagrodzeń zatrudnionych osób niepełnosprawnych. Spółdzielnia, mając podpisaną ugodę z ZUS występowała do PFRON o dofinansowanie wynagrodzeń, co jest sprzeczne z obowiązującymi przepisami. Urząd skarbowy poinformował o tym fakcie władze PFRON, a te z kolei podjęły decyzję zobowiązującą spółdzielnię w Dynowie do zwrotu na konto PFRON niebagatelnej kwoty 1,5 mln złotych. Władze PFRON łaskawie udzieliły spółdzielni trzymiesięcznego terminu na spłatę tej ogromnej kwoty. Termin upłynął 14 kwietnia br.

Chcąc uratować 150 miejsc pracy osób niepełnosprawnych w małej podkarpackiej miejscowości, zarząd spółdzielni zwrócił się do zarządu PFRON o podjęcie decyzji o umorzeniu należności. Interes społeczny zdecydowanie nie wymaga, aby za sytuację, która nie jest zawiniona przez kierownictwo i załogę, skazywać na likwidację spółdzielnię dającą miejsca pracy tak ogromnej społeczności osób niepełnosprawnych. Tym bardziej, że otrzymane z PFRON dofinansowanie wynagrodzeń pracowników zostały tymże pracownikom wypłacone co do grosza.

Zarząd spółdzielni uzyskał w oddziale PFRON informację, że „Prezes zarządu może w ramach swoich kompetencji określonych w art. 26a ustawy umorzyć lub rozłożyć na raty należność”, ale jak dowiedzieli się spółdzielcy zarząd nie jest skłonny podjąć takiej decyzji.

W tej całej historii jest drugie dno, którego może sięgnąć spółdzielnia z Dynowa. Otóż, przepisy prawa stanowią, że podmiot, którego wymagalne zobowiązania wobec PFRON przekraczają 100 złotych traci prawo do otrzymywania bieżącego dofinansowania do wynagrodzeń pracowników z orzeczoną niepełnosprawnością. Jeżeli więc spółdzielnia w Dynowie nie spłaci wymaganych przez PFRON zobowiązań zostanie pozbawiona możliwości otrzymywania z PFRON żywotnej dla swojego funkcjonowania kwoty dofinansowania bieżących wynagrodzeń. Tak więc otrzyma kolejny śmiertelny cios od instytucji, której ustawowym obowiązkiem jest ochrona zatrudnienia osób z niepełnosprawnością. Na „szczęście” śmiertelny będzie ten pierwszy cios. Drugi nie zrobi większej różnicy.

Ponieważ tonący brzytwy się chwyta spółdzielcy po ratunek udali się do wszystkich możliwych możnych tego świata, samorządowców, posłów PiS z regionu podkarpackiego. Napisali także prośbę błagalna do Pani Premier Beaty Szydło. Z jakim skutkiem?

Sprawę opisał rzeszowski portal informacyjny nowiny24.pl, w konkluzji dramatycznego reportażu pisząc: „W całej tej sprawie paradoksalny wydaje się fakt, że przez nieuczciwych kontrahentów, którzy nie zapłacili za wyroby spółdzielni, PFRON – mający za zadanie pomoc osobom niepełnosprawnym – może w majestacie prawa tak „wesprzeć” tychże niepełnosprawnych, że stracą pracę i trafią na bruk”.

Niestety nie jest to pierwsza i nie ostatnia historia dotycząca sytuacji konfliktu pomiędzy tzw. interesem finansów publicznych a interesem osób niepełnosprawnych, których zatrudnienie jest z tychże finansów publicznych wspierane. Trochę przypomina to grecki dramat dwóch wartości tak dosadnie opisany w Antygonie Sofoklesa.

Za całą sytuację należy winić nie PFRON egzekwujący prawo, a Parlament, który je uchwalił. Za rządów Platformy Obywatelskiej z inicjatywy kierownictwa Biura Osób Niepełnosprawnych, często i z chęcią wprowadzano przepisy skierowane przeciwko pracodawcom osób niepełnosprawnych, zapominając o mądrości ludowej o kiju, który ma dwa końce. Przyjmując drakońskie prawa zapomniano o stworzeniu możliwości indywidualnego uchylenia sprzecznych z interesem społecznym decyzji. Nie wprowadzano rozwiązań, które pozwoliłyby pomóc niepełnosprawnym w jasnej jak słońce sytuacji. Przykład dynowskiej spółdzielni pokazuje, jak w politycznym zacietrzewieniu można uchwalać przepisy prawa, które w ostatecznej instancji obracają się przeciwko tym, których miały chronić. Historia spółdzielni inwalidów w Dynowie, a także wielu podobnych spółdzielni i zakładów pracy chronionej pokazuje, że zbyt często jeszcze w Polsce mamy do czynienia z sytuacją, gdzie prawo sobie a interes społeczny sobie. A niepełnosprawni?

I na sam koniec. Opinia publiczna, organizacje pozarządowe, a zapewne także parlamentarzyści chętnie dowiedzieliby się od zarządu PFRON, ile przedsiębiorstw zatrudniających osoby z niepełnosprawnością znalazło się w podobnej do spółdzielni inwalidów z Dynowa sytuacji? W ilu przypadkach zarząd PFRON umorzył należności, chroniąc przed upadkiem te zakłady. Ilu zakładom, które nie z własnej winy znalazły się w podobnej sytuacji, nie udało się uzyskać przychylności PFRON? Ile z nich upadło, likwidując miejsca pracy osób z niepełnosprawnością?

Jan Kwiatek

Zobacz: nowiny24.pl: 150 osób może stracić pracę. Spółdzielni inwalidów w Dynowie grozi likwidacja

6 myśli nt. „Spółdzielnia inwalidów w Dynowie błaga o pomoc

  1. Jasiaczyk

    To nie jest wyjątkowa sytuacja. Takich firm jest ponoć kilkadziesiąt zatrudniających kilka tysięcy osób niepełnosprawnych. Wszystkim grozi katastrofa finansowa. Nawet jeżeli zapłacą to myto (bo nie można tego nazwać karą bo niby za co??) to koszty poniosą niepełnosprawni!!! Nie tylko przez wieloletni brak premii ale przez zlikwidowanie możliwości rozwoju firmy.
    Prośba do Watchdogpfron o zapytanie Prezesa PFRON ilu firm ten problem dotyczy i ile osób niepełnosprawnych one zatrudniają, po drugie zapytajcie pełnomocnika czy są planowane jakieś środki zaradcze?.

  2. Ania

    Gdzieś pomiędzy przepisami i procedurami znajduje się człowiek. Pisząc komentarze pamiętajmy o tych Osobach niepelnosprawnych już i tak pokrzywdzonych przez los. To zapewne nie koniec takich smutnych historii, nie mniej jednak tym Osobom trzeba pomóc i wspierać w każdej mozliwej sytuacji.

Skomentuj Jasiaczyk Anuluj pisanie odpowiedzi

Loading Facebook Comments ...