Najważniejsze osoby odpowiedzialne w państwie za całokształt spraw związanych z osobami niepełnosprawnymi potwierdzają występowanie niebezpiecznej tendencji zmiany stopnia niepełnosprawności z lekkiego na umiarkowany. Jednak, kiedy chcemy poznać konkretne liczby, PFRON odmawia nam informacji. Najbardziej zdumiewa twierdzenie, że za ujawnieniem prawdy nie stoi ważny interes społeczny. Co ukrywa i czego boi się Fundusz?
Na migrację pracowników niepełnosprawnych z niższych do wyższych stopni niepełnosprawności eksperci zwracają uwagę już od kilku lat. Mówią o tym przedstawiciele Sejmu, rządu, a także niektórzy byli prezesi PFRON-u.
Niebezpieczna tendencja
– W ciągu ostatnich dwóch lat na otwartym rynku pracy o 20 proc. (6 tys. osób) wzrosła liczba pracowników z umiarkowanym i o 33 proc. (ponad tysiąc osób) ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Na chronionym rynku pracy liczba pracowników z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością wzrosła odpowiednio o 17 i 8 proc. W związku z tym obserwujemy też wzrost wydatków na dofinansowania do wynagrodzeń w tych grupach. (…) W dużej mierze wynika to z rekwalifikowania, bo część firm, ze względu na wyższe kwoty kierowane na wsparcie osób z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością kierowało pracowników po zmianę orzeczenia – mówiła w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej ze stycznia 2014 r., Agnieszka Kloskowska-Dudzińska, ówczesna wiceprezes PFRON-u.
Z kolei już cztery lata temu Wojciech Skiba, prezes PFRON-u w latach 2008-2013, podczas debaty zorganizowanej przez Pracodawców RP przekonywał: – Zdecydowanie wzrosła też liczba osób z umiarkowaną niepełnosprawnością na rzecz tych z niepełnosprawnością lekką, do których dofinansowanie jest mniejsze. Migracja w tę stronę wynosi 6 proc., w drugą – tylko 1 proc.
Opisywaną tu tendencję pokazuje poniższy wykres.
Wymogi niezgodne z prawem
1 października złożyliśmy do PFRON-u wniosek o dostęp do informacji publicznej, w którym poprosiliśmy o podanie dokładnej liczby osób, które zmieniły stopień niepełnosprawności z lekkiego na umiarkowany lub otrzymały wpis o zakwalifikowaniu do grupy specjalnej. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do dzisiaj, a PFRON ucieka się do najróżniejszych – niezgodnych z ustawą o dostępie do informacji publicznej – sposobów, by tych danych nie podać.
Początkowo Fundusz zażądał od nas wykazania szczególnie istotnego interesu społecznego, który przemawia za udostępnieniem danych. Gdy wykazaliśmy ów interes, PFRON stwierdził, że nasze pismo zawiera braki formalne, ponieważ nie jest opatrzone odręcznym podpisem.
Argumentowaliśmy, że zgodnie z prawem dostępu do informacji publicznej wniosek jak najbardziej może być złożony w formie elektronicznej, bez podpisu, jednak PFRON nadal nie udostępnił danych.
Złożyliśmy kolejny wniosek – tym razem opatrzony odręcznym podpisem prezesa Fundacji i zawierający wyjaśnienie szczególnie istotnego interesu społecznego. Fundusz pozostał konsekwentny i odmówił podania danych, arbitralnie stwierdzając, że… nie udowodniliśmy istnienia ważnego interesu publicznego w tej sprawie. Wnieśliśmy odwołanie, jednak w odpowiedzi otrzymaliśmy ostateczną decyzję odmowną. W tej chwili została nam już tylko jedna możliwość ubiegania się o dostęp do informacji – złożenie skargi do sądu administracyjnego.
Co ukrywa PFRON?
Trudno sobie wyobrazić, że ta sprawa nie jest istotna z punktu widzenia interesu społecznego, skoro chodzi o praktyki, których efektem jest znaczny wzrost dotacji pochodzących ze środków publicznych. Poziom kompetencji oraz ranga cytowanych wyżej osób potwierdzają wagę problemu.
Poważne wątpliwości budzi również zakwalifikowanie żądanych informacji jako informacji publicznych przetworzonych. WSA w Warszawie w wyroku w sprawie o sygn. akt: VIII SA/Wa 82/14 wprost napisał: „Zebranie wnioskowanych dokumentów, odpowiednie ich zestawienie i uszeregowanie według określonego kryterium nie jest cechą informacji przetworzonej, ale pracochłonnej”. Jak podkreśla się w orzecznictwie, trudności organizacyjno-techniczne, jakie wiążą się z przygotowaniem informacji publicznej, nie zwalniają z obowiązku jej udzielania.
Dlaczego więc PFRON, na którym ciąży obowiązek udostępniania informacji publicznej, robi wszystko, by nie podać danych? Dlaczego ucieka się do tworzenia własnych, niezgodnych z prawem procedur (wymóg podpisu, kwestionowanie istnienia interesu społecznego, uznawanie informacji pracochłonnej za przetworzoną)?
W całej sprawie nie chodzi przecież o zdyskredytowanie PFRON-u czy zdemaskowanie jakichkolwiek nieprawidłowości w samym Funduszu. Wręcz przeciwnie – PFRON jest tu ofiarą źle działającego systemu, gdyż cierpi na tym jego budżet. Co więc Fundusz ma do ukrycia?
Marta Grzymkowska
Państwo Polskie jest przejrzyste, nie ma nic do ukrycia, a w szczególności PFRON. Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki!
Jedyne co dobrego zrobił rząd Tuska to przykręcił kurek z dotacjami dla SB-ckich knurów żerujących na niepełnosprawnych i ich dotacjach , teraz płaczą że boli , boli i będzie bolało jeszcze gorzej. Dajcie lepiej te pieniądze ludziom niepełnosprawnym a nie złodziejom którzy dorabiają się na nich.
To mnie akurat lekko dziwi – nie od wczoraj zajmuje się współpracą z osobami niepełnosprawnymi o obserwowałem raczej tendencje odwrotną, tj „uzdrawianie” osób niepełnosprawnych z chorobami chronicznymi i orzekanie o stopniu niższym niż dotychczasowy. Informacje podane w artykule przyjmuje ze zdziwieniem. Może jest to wstęp do zlikwidowania grupy inwalidzkiej jako takiej ?
A może pytanie nie powinno brzmieć „Czego się boi?” lecz „Kogo się boi?”. Ujawnienie liczb jest dla samego Funduszu obojętne, lecz stracić mogą konkretne osoby – mocodawcy PFRON, odpowiedzialni m.in. za orzecznictwo.
Ja mam umiarkowane od początku kwietnia i jakoś nie widać tych ofert pracy. Ale nie szukam na rynku chronionym bo po studiach n ie chce mi się robić fizycznie a niepełnosprawni są tylko zatrudniani w takich pracach. Lipa. A jelita nie mam ale to nie moja win to taka paskudna choroba (jakaś polipowatość wredna)
Ja wiem miałem znaczny rok i nic to nei dało teraz umiarkowany i też nic to nie da na rynku pracy.
Najlepiej to się zabić